Łączna liczba wyświetleń

niedziela, 3 lutego 2013

Starzy przyjaciele.

   Następnego dnia wstali o pierwszym brzasku i ruszyli w dalszą drogę Po godzinie, marszu wzeszło słońce i zaczęło się robić coraz cieplej. Kiara miała wrażenie, że ma grzejnik wewnątrz siebie. Po kolejnej godzinie Marcin skontaktował się z nią mentalnie:
   ~ Opowiem Ci o nadprzyrodzonych. O stworzeniach takich jak Karaki, ale nie tylko. Zacznę jednak od Karak. Widziałaś już jedną. W autobusie. Potrafią znależć człowieka za pomocą węchu, nawet w największym tłumie. Nie spoczną, póki nie zrealizują celu. Są okrutne, nie znają pojęć takich jak litość, czy szybka śmierć. Ale mimo wszystko są głupie i bez myślne. Łatwo da je się spacyfikować...
PADNIJ!!!
    Ostatnie słowo krzyknął w myślach. Równocześnie upadli na ziemię, nad nimi przeleciałą strzała. Zza drzew wyskoczyła postać w czarnym płaszczu. Dzierżyła w dłoni długi łuk. Na plecach miała kołczan z strzałami. Na ich widok postać gwałtownie zatrzymała się.
   -Marcin? Kiara? Co wy tu robicie?
   -Adrian? My... podróżujemy. Ale co TY tu robisz? Ostatnio byłeś w Hiszpani z tego co kojarzę.
   - Daj spokuj, to było 150 lat temu. A teraz szukałem Was. Zbliża się wojna, czuję to. Chcę stanąć po waszej stronie.
   -Idż na zachód stąd. W ciągu doby powinieneś dotrzeć.
   -Dobrze. Ale najpierw chodźcie ze mną. Zaopatrzę Was, pogadmy. Mam... kilka pytań.
   -Nie ma sprawy stary przyjacielu.
   Kiara nie rozumiała co się dzieje. Głos spotkanej osoby był znajomy. Bardzo znajomy. Ale nie miała pojęcia skąd. Marcin chyba wyczuł jej myśli, bo ścisnął lekko jej dłoń i pociągnął za sobą. Ruszyła za nim. Ufała mu. Nie miała innego wyjścia.

***
 
   Po jakimś czasie przedzierania się przez chaszcze dotarli do polany, na której stałą małą drewniana chatka. Nieznajomo-znajomy wszedł do nie i zaprosił Nieśmiertelnych do środka. Rozpalił ogień w kominku.
   -Kiaro... to prawda, że zniknęłaś.
   -Tak. Ale na tym się kończy to co wiem.
   -A więc się przedstawię. Jestem Krzysztof Kolumb. Poznaliśmy się w 1410 roku, jak płynęliśmy razem do Ameryki.
 
 
 
~Może jest to krótki rozdział. Dedykuję go dla Artura, który mimo odległości i czasu zawsze był, jest i będzię. Dziękuję Ci za to.

czwartek, 24 stycznia 2013

Początek przyszłości

   -Szykujcie się do drogi- powiedział starzec, gdy wszyscy opóścili namiot. I tak nie mogę wam powiedzieć o misjach reszty. A im szybciej wyruszycie, tym szybciej będziemy to mieć za sobą.
   Kiara i Marcin skinęli równocześnie głowami i wyszli. Zaczęli pakować się w milczeniu. Mężczyzna pierwszy spakował swoje rzeczy i dokładnie przyjrzał się mapie otrzymanej od czarodzieja. Gdy Kiara przytroczyła karimatę do plecaka podeszła do niego i usiadła, także przyglądając się mapie.
   Mapa, na pozór wyglądająca na normalną, starą mapę, po drugim rzucie oka ukazywałą coś niezwykłego. Widać było na niej dwa świecące punkty.
   -To my- stwierzdził Marcin patrząc na to samo miejsce, co Kiara.-Jak widać mapa jest w satnie pokazać nam nasze położenie. To dobrze, nie będzie trzeba zaznaczać.
   -Racja-szepnła Nieśmiertelna. Dopiero teraz zauwarzyła, że jest cała spięta i lekko drży ze zdenerwowania.
   Marcin zauważył to, lecz nic nie powiedział, tylko wstał, wziął swój plecak i spojrzał na Południe. Kiara szybko wstała i wzięła swój bagaż, w tym momencie bez słowa ruszyli razem przez obóz. Dwie godziny później w oddali, na horyzoncie widać było szarą kropkę.

* * *
 
 Pod wieczór Marcin odezwał si w myślach:
   ~Czemu nie powiedziałaś, że potrafisz rzywoływać przyszłość?
   ~Bo sama nie wiedziałam. I nie potrafię tego zrobić na zawołanie. Próbowałam już. Nie mam pojęcia jak to się stało.
   ~Wierzę Ci. WIdzisz ten zagajnik po prawej? W środku jest polanka. Tam zatrzymamy si na noc.
   I zerwał kontakt mentalny. Kiara czuła, że coś jest nie tak, tylko nie wiedziała o co chodzi.
   Chwilę później doszli do polanki w zagajniku, zdjęli plecaki. Marci zaczął rozkładać namiot i rozpakowywać potrzebne rzeczy, a Kiara, sama nie wiedząc czemu, wzięła łuk i poszła do lasu. Przemieszczała się bez problemów, bezszelestnie. W końcu zobaczyła dwa zające. Ustrzeliła jednego za drugim, w ciągu dwóch sekund. Gdy wróciła, na polance płonęło ognisko, a nad nim gotowałą się woda. W kubkach parował jakiś ciepły napój. Dziewczyna zbliżyła się do ognia, położyłą obok zdobycz. Marcin wziął ją bez słowa do ręki i zaczął obdzierać ze skóry i patroszyć. Siedzieli razem w milczeniu, póki mięso nie znalazło się nad ogniem.
   -Pamiętasz jakie miałaś dary i umiejętności?-spytał w końcu Nieśmiertelny.
   -Nie, nic. Tylko to, co przypomniałąm sobie w namiocie. Możesz mi powiedzieć... co potrafiłam robić?- spytała niepewnym tonem.
   - Przepowiadać przyszłość. Manipulować umysłami. Oraz byłaś świetną łuczniczką. Jako umysłoznawczyni potrafiłaś kontrolować umsły zarówno ludzie, zwirzące i nadprzyrodzone.
   - Czy karaki są nadprzyrodzone?
   -Tak. Przynajmniej tak się zaliczają. Ale jest takich istot wiele. Opowiem Ci o nich jutro, jak będziemy szli.

niedziela, 11 listopada 2012

Decyzja

   -Na czym ona ma polegać Merlinie?- spytał Marcin, po dłuższej ciszy, która zapadła w namiocie.
   Stał obok Kiary, tak że stykali się ramionami. Jego głos był zarazem twardy jaki życzliwy.
   - Żeby ich zniszczyć, potrzebuję kilku rzeczy, które mi to umożliwią. Jest ich pięć, każada z nich jest w innym miejscu, każdą może wziąść tylko jedna para. Jest pięć wybranych par. Wszystkie są w obozie. Jedna z nich jest nawet w tym namiocie.
   Po tych słowach wszyscy zaczęli patrzeć na siebie, rozglądać się wokoło. Pary stawały obok siebie, byle bliżej drugiej połówki. W oczach wszystkich była nadzieja, że to nie oni. Wszyscy wiedzieli, że przez misję mogą zgnąć lub stracić kogoś, z kim spędzili większość swojego długiego życia. Kiara poczuła uścisk w gardle. Miała złe przeczucie. Skądś wiedziała, że chodzi o nią i Marcina.
   -Kto to jest?- spytał głębokim głosem ciemno włosy mężczyzna, znajdujący się w głębi namiotu.
   -Kiara i Marcin- odpowiedział najspokojniej w świecie czarownik.- Tylko oni mogą iść po jeden z potrzebncg mi przedmitów. Po skałę celtów. Ostatnio gdy o niej słyszałem była w Wenecji. Nie wiem gdzie dokładnie. Jeżeli chodzi o inne pary, są to Flamelowie, Palomides z Hestią, Machiavelli z Joanną oraz para bez imienia.
   Po wypowiedzeniu ostatnie jpary zapadła martwa cisza. Kiara wyczuwała, że coś o nich wie, ale nie pamiętała co. Nie potrafiła powtórzyć swojego wyczynu z początku narady. Ale jednak wiedziała, że nie podobają jej się słowa maga.
   -Jesteś pewien, że oni? Merlinie, dlaczego? Przecież nikt nic o nich nie wie. Są nieprzewidywalni, jak morze czy pogoda. Nie wiemy czy staną po naszej stronie. Zawsze byli neutralni.
   -Jest tak, ponieważ ja im  to rozkazałem. Wiedziałem, że ten dzień nadejdzie i będziemy potrzebować tajnej broni. Oni nią są. Czy wam się to podoba, czy nie.
   -Czyli chcesz powiedzieć-odezwała się ostrożnie Kiara- że od początku wiedziałeś, co się stanie. Nie było dla ciebie zdziwieniem moje zniknięcie, ani postępowanie rady. Mówisz, że każdy nasz krok, ruch, cokolwiek, yło zaplanowane od początku?
   -Nie do końca, moja droga- odpowiedział Merlin.- Niektóre rzeczy w przyszłości są zapisane, ale mogą się zmienić. Inne są wogółe nieprzewidywalne. Twoje zniknięcie było szokiem i ciosem. Tak samo jak twój powrót wielkim szczęściem, którego się nie spodziewałem. Przyszłość nie jest z góry ustalona, poneważ to my ją kształtujemy. A teraz, Kiaro, Marcinie, powiedzcie mi, czy zgadzacie się podjąć wyznaczonego wam zadania?
   Kiara spojrzała na Marcina. On w tym samym momenci zrobił to samo
   ~Co o tym myśisz?
   ~Nie jestem pewna. Wiesz jak się to może skończyć... ja... skądś wiem. Czuję to.
   ~Wiem. Ale inaczej na pewno zginiemy. Myślę... że warto zaryykować.
   ~Chyba tak. Wchodzimy w to.
   -Zrobimy to-powiedzieli obydwoje na głos.
 -Dobrze. Zostańcie, reszta niech wyjdzie i przywoła do mnie pozostałe pary.
   Gdy wszyscy wyszli, spojrzał na nich, po czym wyjął z kieszeni mapę, którą im wręczył.

~Wiem, że krótki. Następny postaram się, żeby byl dłuższy ;)

niedziela, 21 października 2012

Narada

   Gdy Kiara wracałą do obozu, podbiegł do niej młody, piegowaty chłopiec. Pospiesznie skłonił i spytał:
   -Pani Kiara?
   -Tak. Coś się stało?
   -Jest pani wzywana na naradę, do namiotu dowodzenia.
   -Dziękuję, już tam idę.
   Po tej krótkiej wymianie zdań Nieśmiertelna przyspieszyłą kroku i ruszyła w kierunku olbrzymiego namiotu na środku obozowiska. Strażnicy na jej widok wyprężyli się na baczność, a ona weszła do środka. Wewnątrz było już mnóstwo osób. Szybko wyłowiła wzrokiem Marcina i podeszła do niego.
   -Widzę, że dostałaś informację- powutał ją z uśmiechem na twarzy.
   -Tak. O co chodzi?
   -Główna Rada w Kijowie dowiedziała się o twoim powrocie. Chcą się z tobą widzieć. Chcemy rozważyć wszystkie za i przeciw.
   Na tą wiadomość Kiarze ścisnęło się gardło. Na krańcu myśli miała jakieś wspomnienie, czuła że nie jest ono przyjemne, lecz nie potrafiła go uchwycić. Im bardziej się starała, tym bardziej ono uciekało, więc się poddała. Ku jej zdumieniu obrazy napłynęły. A ich siła zwaliła ją z nóg
   Ciemność, przed sobą widać tylko jasną wsręgę drogi. Nogi bolą, bardzo ale to jest próba, na którą wystawiłą ją Rada. Zaraz dojdzie do celu. Zawsze jej się udawało, więc i teraz się uda. Jak długo jeszcze? W ogóle jak długo tu jestem? Takie pytania kołaczą się Królowej Elżbiecie po głowie. Nie... już nie królowej.... Teraz nazywasz się Kiara, mieszkasz w Polsce, w Krakowie. Zostawiłaś tam swojego partnera, Marcina. Przybyłaś tu na wezwanie Rady. Po tych kilku myślach droga i ciemności znikają. Pojawia się olbrzymia, jasno oświetlona sala i dziesięć mrocznych postaci; zgrzybiali starcy, niepaamiętającu już o zadaniu Nieśmiertelnych. Osoby, którym zależy już tylko na władzy.
   -Kiaro, przybyłąś na nasze wezwanie. I dobrze. Czy wiesz, dlaczego tu jesteś?
   -Nie.
   -Wiesz, co zaraz się stanie.
   -Nie, nie wolno mi używać tutaj moich mocy. Więc tego nie robię.
   -To dobrze. Od tej pory wykluczamy cię. Będziesz skazana na wieczną tułaczkę bez pamięci o tym co było. Od tej pory nie będziesz miałą przeszłości, lecz będziesz oglądać, jak wszyscy wokół ciebie starzeją się i umierają, a ty będziesz nietjnięta przez czas szukałą wyjaśnienia.
   -Dlaczego?! Co ja złego zrobiłam?!
   -Nic. Prócz tego, że jesteś jedną z najsilniejszych. A wyganiając ciebie, złamiemy Marcina do posłuszeństwa...
   Kiara otworzyła oczy. Leżałą na ziemi, w namiocie dowodzenia. Przy niej klęczał Marcin i Pernelle, wokół nich zebrał się pierścień ludzi.
   -Co się stało?-spytała cicho Pernelle.
   -Odzyskałam jedno wspomnienie- odpowiedziała dziewczyna.- Wspomnienie z dnia, kiedy odebrano mi pamięć. Rada chciałą mnie wygnać, żeby zapewnić sobie posłuszeństwo Marcina, a mnie uczynić bezbronną i nie szkodliwą. Nie mogę tam pójść. Jeśli to zrobię- zabiją mnie.
   -To prawda-do namiotu wkroczył Merlin.- Dlatego pójdziemy wszyscy. Czas skończyć z Radą. Popełniłem błąd, tworząc ją.
   W namiocie nagle rozległ się szmer głosów na te słowa.
   -Mamy zaatakować Radę? Pzecież są silniejsi od nas!
   -Jesteś pewien, Baltazarze? Pamiętaj, że to ja was stworzyłęm. I ja was mogę zniszczyć. Tak samo ich. Lecz potrzebuję do tego waszej pomocy.

~ na razie tyle. koniec weny na dziś. mam nadzieję, że się podoba. wszelkie uwagi, zastrzeżenia opinie itd pisać w komentarzach i na fb ;)

poniedziałek, 10 września 2012

Analiza

   Kiara obudziłą się wcześnie rano, wtulona w Marcina. Z początku nie kojażyła, gdzie jest, wczoraj rano przecież była w szkole. Potem przypomniała sobie powrót do domu autobusem. Oczami pamięci zobaczyła Karakarę. Potem wieczorem przyszedł do niej Marcin, w skrócie opowiedział jej dziwną historię. Ona, nie wiedzieć czemu, zgodziła się z nim wyruszyć. Podróż pociągiem, obozowisko, historia państwa Flamel... Taki natłok informacji w ciągu jednego dnia, tyle zdarzeń... A potem jeszcze wyznanie osoby, którą do nie dawna miała za kolegę z klasy.
   'Czy ta historia jest prawdziwa?' spytrała samą siebie. 'Jest nie realna... Ale ten obóz, ci ludzie... istnieją, są tu na prawdę, prawdziwi. Są Nieśmiertelnymi. Ale dlaczego ja nic nie pamiętam? Co się stało kilkanaście lat temu? Dlaczego mam amnezję? A może ktoś wymazał mi pamięć za pomocą magii? Spytam o to Merlina.'
   Leżała spokojnie, wyciszając się. Wsłuchiwała się w oddech swojego towarzysza, wyławiała kroki wartowników, słuchała szmerów porannych rozmów. Nagle Marcin poruszył się i przez sen objął ją mocniej ramieniem. Kiara delikatnie obruciła głowę i spojrzała na jego twarz. Spał. 'Ciekawe, czy czyta myśli przez sen? Może słyszy je, ale jak się budzi to nie wie czy to na prawdę, czy nie? Mam wrażenie że odzyskałąm coś... część mnie... kiedy tak jest oboki mnie... nie, nie podejmuj pochopnych decyzji. Nie wiesz, czy mówi prawdę... ale czemu miał by kłamać? Miłość... Nie wiem, co o tym myśleć już...'
   Jej rozmyślania przerwał głos trąbki, grającej na pobudkę. Nieśmiertelny, śpiący do tej pory obok niej, otworzył swoje cimne oczy, które rozbłsły na jej widok. Kiara poczuła, jak jej serce zaczyna bić szybciej. 'Obudziłeś się' pomyślała'.
   -Na to wygląda... Czas na poranną kawę- uśmiechnął się, po czym obrucził się na plecy i wstał z materaca, na którym spali. Sprawnie się przebrał, odsłaniając pięknie wyrzeźbiony tors. Gdy wyszedł, dziewczyna zrobiła to samo i dołączyła do niego przed namiotem.
   -Jak za dawnych dobrych czasów- mruknął, obejmując ją. Ona oparła głowę na jego ramieniu.
   -Nie wiem, co masz dokładnie na myśli, ale masz mi dużo do opowiedzenia i wyjaśnienia.
   -Wiem- mruknął Marcin, po czy poprowadził ją w kierunku stołówki, skąd już było słychać innych Nieśmiertelnych.

***
 
   Kilka godzin później, para Nieśmiertelnych siedziała na polanie za obozowiskiem.
   -Czym są Karaki?- spytała Kiara.
   -Potworami. Demonami. Chochlikami. Złymi duchami. Zależy w co, kto wierzy.
   -Kim dokładnie MY jesteśmy?
   -Nieśmiertelnymi. Aniołami. Nadprzyrodzonymi. Elfami. Różnie nas nazywają. Mamy chronić świat, każda para ma przydzielony swój kraj. My mamy Polskę. Flamelowie Francję. Joanna i Niccoló Włochy. Możemy mieszać się w politykę innych państw, dlatego Asie wiele osób kojarzy jako Francuzką patriotkę, bohaterkę, a nie Włoszkę.
   -Uhm. Mogę cię prosić o chwilę sam na sam, z swoimi myślami?
   -Dobrze. Będę w namiocie dowodzenia. Za 10 minut nie będę słyszał twoich myśli.
   Kiara siedziała przez dziesięć minut i odserwowała rośliny, owady i różne gryzonie przemykające po łące. Gdy minął wyznaczony czas Zaczęłą zastanawiać się nad swoimi uczuciami. Coś do niego czuła, to było pewne. Była to silna więź, czuła to. Bałą się tylko przyznać sama przed sobą, że to miłość...
 
~Tak zakończę ten rozdział. Co o nim sądzę? Szczerze to nie wiem. Liczę na wasze opinie. 

piątek, 7 września 2012

Przeszłość 1

   100 lat przed naszą erą.

   -Powstańcie z ziemi i wody, ludzie żywiołów. Utwórzcie się z ognia i powietrza, nieśmiertelni. Zacznijcie swe wieczne życie, początek najstarożytniejszego narodu ludu życia.
   Powietrze zaczęło wirować, z nikąd wokół wiekowego mężczyzny zaczęły pojawiać się symbole wszystkich żywiołów, a wśród nich pojawiały się ludzkie sylwetki; kobiet, mężczyzn i dzieci. Po kilku minutach, które wydawały się godzinami, wszystko ucichło, zostali tylko obnażeni ludzie. Stali parami damsko-męskimi. Było pięć takich par. Starszy mężcyzna spojrzał na swoje dzieło krytycznym okiem. Podszedł do każdej z par i mówił po kolei
   - Elżbieta i Artur.
   -Pernelle i Nicholas
   -Joanna i Niccoló
   -Alicja i Ramzes
   Po nadaniu ostatnich imion, jedynej parze dzieci skinął na wszystkich. Każda para wyszła i udały się w różnych kierunkach. Elżbieta i Artur poszli do Polski. Pernelle i Nicholas skierowali się do Francji. Joanna i Niccoló Do południowych Włoch. Tylko jedyna para dzieci zostałą na miejscu. Nie ruszała się, siedziała na środku podłogi, skulona, wystraszona.
   -Wy jesteście wyrocznią, powiedział czarodziej Merlin, po czym udał się w niewiadomym kierunku i zniknął, zostawiając dwójkę dzieci w domku na pustkowiu.

 
***
 
   996 rok naszej ery. Polska
 
   -Książę, o czym tak myślisz?- spytała piękna, ciemnowłosa kobieta.
   -Nie wiem, czy dobrze robię z tym chrztem, Elżbieto. Znów będziemy musieli się rozstać. A... pamiętasz co było ostatnio, jak się rozstaliśmy?
   -Ar... znaczy Miszko, pamiętam. Ale tym razem będę cały czas tutaj w Gnieźnie. A mamy działać na korzyść tych ludzi. W przyszłości da im to duże możliwości. Dobrze o tym wiesz.
   -Wiem. Po prostu... martwię się o ciebie. nie podoba mi się to całe udawanie, że kocham tą... tą... panienke z dworu królewskiego. Wiesz o tym.
   Para ta naprawdę nazywała się Artur i Elżbieta. Zaczęli ingerować w Polskę, rozpoczęli swoje dzieło. Nie byli pewni, czy dobrze robią, ale tak musiało być. Maszyna zaczęła działać i już nie dało się jej zatrzymać. Za kilka godzin miał się odbyć chrzest Polski.
 
 
 
   ~To jest początek historii, którą opowiedział Nicholas z swoją żoną Kiarze. Co dalej, dowiecie się później ;)

czwartek, 6 września 2012

Początek początku

   -Gdzie jesteśmy?- spytała Kiara.- Co to za miejsce? Kim są ci ludzie?
   -Powoli, powoli- zaśmiał się Marcin.-Jesteśmy na granicy Polski i Ukrajiny. Jest obóz najstarszych i najsilniejszych Nieśmiertelnych. Są tu między innymi Joanna d'Arc, Mieszko I, Flamelowie i wiele innych znanych osób. Oni znają cię jako królową Jadwigę, którą kieyś byłaś. Po jej rzekomej śmierci przybrałaś kryptonim Kiara.
   Nastolatka milczała przez chwilę. Przetrawiała nowe informacje.
   -Czemu niczego nie pamiętam?
   -Też sobie zadaję to pytanie.
   Po chwli przedłużającej się ciszy, osoba obserwująca z boku tą dwójką dostrzegła by, że chłopak delikatnie, z wachaniem obejmuje i przyciąga do siebie dziewczynę. Po czym już stanowczo, lecz dalej delikatnie, przyciąga ją do siebie. Po chwili odrywają się od siebie i idą dalj, lecz trzymając się już za ręce.

***
 
   Pół godziny później para nastolatków weszła do obozu. Na przywitanie wyszło im pięcioroosób: Mężczyzna w wytartych dżinsach, z siwymi włosami, Starsza kobieta, w długiej przewiewnej sukni, dziewczyna koło dwucdziestki w bojówkach i czarnym t-shircie, 40-letni na oko mężczyzna, z kruczoczarnymi włosami i Przygarbiny staruszek w długiej, fioletowej szacie przypominającej habit, z kapturem naciągniętym na twarz. Ten ostatni odeswał się cichym lecz władczym i wyraźnym głosem:
   -Witaj z powrotem, Kiaro. Wiem, że nic nie pamiętasz, więc ci się przedstawię: nazywam się Merlin. Czarodziej króla Artura, wasz stworzyciel itd. Po mojej prawej stoją państwo Flamelowie. Alchemik i czarodziejka. Po mojej lewej Niccoló Machiavelli oraz Joanna d'Arc. Cała czwórka była twoimi przyjacióółmi i towarzyszami broni. Oni, oraz Marcin oprowadzą cię po obozie i pomogą przypomnieć sobie jak najwięcej. Ja już pójdę. Mam do załatwienia parę spraw.
   Po tych słowach starzec odwrócił się i odszedł między namioty. Czwórka osób stała w ciasnym, milczącym kręgu. Nikt nie wiedział od czego zacząć. Pierwszy ruch wykonała Joanna, rzucając się niespodziewanie Kiarze na szyję.
   -Och, Kiar, myśleliśmy, że nie żyjesz, tylko Marcin wierzył... miał rację... myślałam, że cię nigdy nie zobaczę... dlaczego ty... co oni ci zrobili...
   -Asia, uspokuj się- wtrącił się w ten słowotok Niccolló.- Kiaro... dobrze, że jesteś z powrotem.
   Te kilka słów podnosło nastolatkę na duchu, poczuła ciepło, jakby znalazła się w rodzinnym domu. Wszyscy ją przytulili. Lecz najważniejsza była dla niej obecność Marcina. Nie wiedział dlaczego. "To tylko przyjaciel... nikt więcej. Chyba..." Po czym stwierdziła, że w tej chwili to nie ma znaczenia, ponieważ grupa nowo poznanych osób prowadziła ją do małego dwuosobowego namiotu. Gdy usiedli w ciasnym kręgu, Nicholas i Pernelle Flamelowie (którzy do tej pory milczeli) zaczęli opowiadać całą historię ich przyjaźni. Kiara chwilami nie dowierzała, chwilami kojarzyła coś ale nie umiała przywołać ani obrazów, uczuć, dźwięków, myśli... Tak jakby ktoś opowiadał jej o czasach, kiedy była pięcioletnią dziewczynką. Nic, tylko przeczucie, że coś takiego było ale nic związanego z tą historią w głowie nie istniało. Gdy alchemik z swoją żoną zakończyli wspominać, wszyscy, poza Marcinem, wyszli z namiotu.
   -Kiaro... jest coś, o czym Flamelowie nie wspomnieli, na moją prośbę... Zanim odeszłaś, byliśmy... parą, osobami związanymi przysięgą krwi. Powstawaliśmy w parach i po pewnym okresie wiązaliśmy się tą przysięgą na wieki. Podczas wiązania wypowiadaliśmy słowa "Wszędzie, zawsze, gdziekolwiek, mentalnie lub fizycznie razem" . Tak naprawdę wiedziałem, że żyjesz, ponieważ wyczuwałem wój umysł. Tylko, że ty nie byłaś tego świadoma, dlatego nie mogłem cię zlokalizować. Myślałem, że już nigdy cię nie znajdę. Jak... jak nie będziesz chciała mojego towarzystwa... powiedz mi to w prost. Proszę.
 
 
~To by było na tyle. Przepraszam za długą przerwę. Nie miałam żadnych pomysłów na ciąg dalszy. Postaram się już nie robić aż tak długich przerw ;)